O są, jeden, dwa, trzy, cztery. Jakie dorodne, wysokie. O i jeszcze jeden smukły. Sam, aby inne nie przyćmiły jego piękna. No proszę a tu kilka małych w pięknym rozkwicie. I znowu, cała aleja. Sporo jest ich także przy śmietnikach, może posadzone dla kontrastu?
A jaki piękny różowy *dywan z płatków czterech dorodnych kasztanowców pokrył chodnik przy pl. Grzybowskim.
*(„piękny różowy” ???. Jak różowy może być piękny? Widocznie moje pojęcie piękna weszło w inny wymiar albo to efekt uboczny posiadania 2 córek w wieku - do lat siedmiu.)
Moja majowa obsesja, czyli w poszukiwaniu KASZTANOWCÓW, trwa. Autobusowo – tramwajowe obserwacje warszawskiej przyrody to mój sposób na coraz bardziej wydłużające się przemieszczanie z centrum Europejskiej Stolycy na rozkopane peryferie tego w Wiecznym Remoncie Miasta. Stop, bo z obsesji wkroczę w stan frustracji.
Więc uspokajająco na koniec taki oto obrazek: wrześniowe zbieranie lśniących, brązowych nasion kasztanowca czyli kasztanów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz