piątek, 25 maja 2012

A ja wolę moją mamę

A ja wolę moją mamę
bo kocha życie i gdy trzeba bierze je za rogi,
bo zawsze mogę na nią liczyć,
bo zawsze jest kiedy jej potrzebuję,
bo dzięki niej lubię Annę Jantar,
bo pokonała raka cycków i to dwa razy,
bo gotuje najlepsze obiady na świecie,
bo jej ogórki konserwowe to mistrzostwo świata,
a pospolite buraki w jej garnku nabierają boskiego smaku,
bo  robi najwspanialsze pierogi z grzybami,
bo pilnuje mojego zdrowia,
bo pomaga mi być mamą,
bo zawsze zachwyca się tym co ugotuję,
bo ma fajne powiedzonka,
bo jest ze mnie dumna.
Kocham Cię Mamo!!!

czwartek, 24 maja 2012

Cud Neli, czyli śmierć i narodziny

24 maja 1967
Umiera mama mojej mamy, Antonia nazywana przez wszystkich Nelą.
Babcia Nela, którą znam tylko ze zdjęć i opowieści.
maj 2004
Agnieszka, bratowa, w szpitalu walczy, przy pomocy medycyny, o każdy dzień utrzymania ciąży. Michał, młodszy brat, bardzo daleko na koncertach w Japonii.  Ja na początku ciąży z Hanią. Cała rodzina w wielkim stresie.
24 maja 2004
Telefon od mamy i słowa wypowiadane przez łzy „Agnieszka urodziła”.  Nieco dziwne połączenie: narodziny i łzy,  które wtedy trudno było nazwać łzami szczęścia.  Pytam: „żyje?”
Odpowiedź: „tak, ale…”.  No to będzie żyć, tak sobie ułożyłam w głowie i  że ta data to dla nas znak , bo przecież nic 2 razy się nie zdarza. Dziewczynka, Nela. Urodzona zamiast 2 września to 24 maja, zamiast w 40 tygodniu ciąży, to w 25.  I nie mam żalu, że to imię już nie dla mojej córki, chociaż tak bardzo chciałam. Ta mała to imię sobie przyniosła i tylko ona ma do niego prawo. No przecież ta data 24 maja.
Stan krytyczny
Waga 720 gram, trochę więcej niż  pół torebki cukru.
Wzrost 36 cm,  podobno dużo jak na 25 tydzień ciąży
Główka wielkości mandarynki, skóra prześwitująca. Mikrusi człowiek w  wielkim świecie  rurek, kabli i specjalistycznej aparatury, która pomaga Neli żyć.
I bardzo dużo nadziei, łez, strachu, nadziei…
 Piszą o Neli w gazecie Kulisy nr 26:  ”Śpi. Wątłe rączki leżą przywiedzione do boków. Musi zbierać siły, bo czekają ją tygodnie walki. Malutkie ciałko w inkubatorze, niewiele większe od dłoni dorosłego człowieka, okryte kocykiem i folą aluminiową.”
3 miesiące na granicy życia i śmierć. Czasami nie musieliśmy pytać, aby wiedzieć jak jest. Wyraz twarzy i  brak słów wystarczał. Czasami nie wiedzieliśmy wszystkiego.
Negocjacje z Bogiem.
Boże jak ma umrzeć, to nie 26 maja w Dzień Matki. Przeżyła.
Boże jak ma umrzeć , to nie 1 czerwca w Dzień Dziecka. Przeżyła
Boże Nela ma żyć.
Cud
Dziś Nela obchodzi 8 urodziny.  I pewnie jeszcze nie ma świadomości, co ją na początku życia spotkało. I jaką walkę stoczyła. Jak Dawid z Goliatem. I pewnie jeszcze nie wie, ilu ludzi się za nią modliło, w ilu kościołach różnych wyznań trwały modlitwy, iIe osób życzyło jej życia.

Nela

Jest  z nami. Zdrowa. Śliczna. Mądra. Kochana. Oczko w głowie.
Cud. Cud Neli.

czwartek, 17 maja 2012

Moja rodzina żyje zdrowo cd.

Prezentuję efekt naszej wspólnej pracy,  nad obrazem rodziny M. na basenie.
tor 1: tata "Płetwal błękitny"
tor 2: mama "Foka grenlandzka"
tor 3: babcia "Makrela"
tor 4: Hania "Flądra"
na zjeżdżalni: Gosia "Sardynka"

Mamy nadzieję, że nasza wrażliwość artystyczna przemówi do szanownego "żuri" :)

Obsesja.

O są, jeden, dwa, trzy, cztery. Jakie dorodne, wysokie.  O i jeszcze jeden smukły. Sam, aby inne nie przyćmiły jego piękna.  No proszę a tu kilka małych w pięknym rozkwicie. I znowu,  cała aleja. Sporo jest ich także przy śmietnikach, może posadzone dla kontrastu?  
A jaki piękny różowy *dywan z płatków czterech dorodnych kasztanowców pokrył chodnik przy pl. Grzybowskim.
*(„piękny różowy” ???. Jak różowy może być piękny? Widocznie moje pojęcie piękna  weszło w  inny wymiar albo  to efekt uboczny posiadania 2 córek w wieku - do lat siedmiu.)
Moja majowa obsesja, czyli w poszukiwaniu KASZTANOWCÓW, trwa. Autobusowo – tramwajowe  obserwacje warszawskiej przyrody to mój sposób na coraz bardziej wydłużające się przemieszczanie z centrum Europejskiej Stolycy  na rozkopane peryferie tego w Wiecznym Remoncie Miasta. Stop,  bo z obsesji wkroczę w stan  frustracji.
Więc uspokajająco na koniec taki oto obrazek:  wrześniowe zbieranie lśniących, brązowych nasion kasztanowca czyli kasztanów.

środa, 16 maja 2012

Recykling.

„We are the champions”  tak powinniśmy sobie śpiewać.  Oczywiście,  że lubimy Queen, jednak przede wszystkim jesteśmy mistrzami w zbieraniu… makulatury. A właściwie to małżonek jest królem recyklingu (niestety nie pracuje w tej dochodowej branży). On dostarcza surowiec przy dużej pomocy swojego kolegi i swoich teściów. Zbiera, pakuje, waży, podpisuje i dowozi.
Całą rodziną  wpadliśmy w akcję zbierania surowca wtórnego papierowego, którą organizuje szkoła Hani i co miesiąc ogłasza  wyniki zbiórki. Wpadliśmy, bo trochę jesteśmy  „eko” (to tak dla dobrego wizerunku).  Po prostu lubimy z Hanią kolekcjonować dyplomy  oraz  widzieć swoje  nazwisko na liście zwycięzców.  Niezmiernie nakręca i motywuje nas  także konkurencja przynoszącą do szkoły stosy paczek o wadze 15kg każda. Jak oni to donoszą, a może wwożą do szkolnej szatni, bo małżonek dyszy przy 8 kg na każdą rękę. Umiejętności noszenia na głowie jeszcze nie posiadł.
Małżonek, w myśl zasady cel uświęca środki, wydobył papierowy surowiec dosłownie spod ziemi. Zaczął oczyszczać naszą starą ochocką piwnicę z „Przekroju” z lat zamierzchłych, które to lata młodzieży  mogą wydawać się przed wiekami. Papier suchy, nieco w odcieniu sepi, ale jak najbardziej nadający się na przeróbkę. Powiedziałabym surowiec szlachetny.
Więc zanim wyrzucicie gazety… J zadzwońcie do nas.

wtorek, 15 maja 2012

Moja rodzina żyje zdrowo


 na zdrowie
 To nie jest hasło opisujące Rodzinę M. Chociaż, jakby się zastanowić... Nie pijemy, nie palimy, rowery na balkonie trzymamy, kilka razy w roku sadzimy rzeżuchę i nawet ją jemy. Konsumujemy pomidory w sezonie i jabłka. Jajka tylko od kur wiejskich z tzw. szczęśliwej hodowli. I jak zauważyła Gosia chodzimy po deszczu (to jej zdaniem też dla zdrowia, a nie z braku drugiego samochodu i licencji na jego prowadzenie). Dzieci na rolkach jeżdżą i dopóki sobie czegoś nie rozwalą  - to też dla zdrowia.

i tu też na zdrowie

Wracając do tytułu. To jest temat konkursu plastycznego w przedszkolu Małgo. Dowolna technika w formacie A4 lub A3. I bądź tu rodzicu mądry. Bo co niby te rowery namalować, albo zrobić z nich kolaż? A może kijki do chodzenia, które rok temu mamusia dostała na imieniny i dwa razy się z nimi przeszła dla zdrowia. Idealnie to  namalować mamusię pożerającą czekoladę ze względu na magnez w niej zawarty - czyli dla zdrowia.


Na szczęście moją wenę przystopowala jak zwykle konkretna Małgo. "Zróbmy rysunek jak byliśmy na basenie z babcią, przecież to też rodzina"  :). Więc pomysł mamy:  rodzina M. na basenie. Wprawdzie to widok rzadki szczególnie od kiedy nie mieszkamy na Ochocie. Jutro realizujemy się plastycznie  - techniką dowolną i mieszaną, w formacie A4 a może A3, głównie rączkami Gosi.


poniedziałek, 14 maja 2012

Hania ,Hanusia, Hanna ,1kl.

Dzisia ja HANIA  piszę sama .

Mama pozwoliła mi pisać w jej blogu.
Moja siostra  GOSIA chodzi do przedszkola 215 Pingwinka.
O mnie czyli  o HANI lubię grać na pianinie i tanczyć , czytać to moja pasja.

Heros(ki)

Historia:
pilot w ręku i szukanie ciekawego programu. Natrafiłam na reportaż: małe dziecko, chore, dużo dziwnego sprzętu. Nie szukałam dalej, zostałam na kanale, którego  nie oglądam. I tak poznałam historę małego Franka. Szkok, zadziwienie, wzruszenie i PODZIW. Potem zajrzałam na strony innych dzieci: Antka i Szymona ,które chorują na SMA. To samo: szkok, zadziwienie, wzruszenie i PODZIW.
Podziw dla tych dzieci, dla ich rodzin i dla ich MAM. Heroski dnia codziennego, walczące o oddech swoich dzieci i ich dobre życie.
Refleksje:
Jak one to robią? Skąd czerpią tyle siły, aby pchać te wózki (dosłownie) i jeszcze okrasić humorem swoje historie? Czytam i widzę morze miłości i szacunku do swoich dzieci.
Heroski.

sobota, 12 maja 2012

Jakub, Kuba, Kubuś, Rodzynek

Dziś ważny dzień dla całej naszej rodziny. Kuba, najstarszy wnuczek moich rodziców, przystąpił do Pierwszej Komunii. Dzień radości ze szczyptą wzruszeń. Piękna i prosta, bo skierowana do dzieci oprawa mszy, ozdobiona grą na skrzypcach mojego brata Michała i bratowej Agnieszki.
Potem uroczysty obiad i przepyszne desery.
Lubię patrzeć jak dzieci mojego brata i moje dorastają razem. Jeden chłopak - rodzynek w babskim cieście oraz cztery dziewczyny: Nela, Hania, Małgosia,  Emilka. Niezwykły wypiek, jak na mój smak bardzo udany :).

środa, 9 maja 2012

Dlaczego

Dlaczego blog?
Trochę zainspirowana innymi blogami.
Trochę z przyjemności pisania.
Trochę z ciekawości.
Trochę dla pamięci.
Trochę dla siebie.
.

wtorek, 8 maja 2012

Początek

Założyłam blog. Własny blog. Nie wiem jak tu się poruszać :). Dojdę do wprawy.
Hania, pierworodna, spytała o czym będę pisać.
Będę pisać o nas, o Przemku, o Hani, o Gosi, o mnie...