poniedziałek, 15 lipca 2013

Co należy zrobić, aby w październiku 2013 zobaczyć Ermitaż.


1.   W 2010 zapisać starsze dziecko na zajęcia taneczne.
2.   W 2011 zapisać młodsze dziecko na zajęcia taneczne.
3.   W czerwcu 2012 – samemu zapisać się na zajęcia taneczne.
4.   Następnie cały rok ciężko ćwiczyć i pracować nad układem tanecznym minimum 2 razy w tygodniu a czasem i 4 razy w tygodniu
5.   Nabawić się podwójnej kontuzji łydki: raz zerwania a raz naciągnięcia mięśnia brzuchatego.
6.   Zobaczyć jak wyglądają zawody taneczne, czyli pojechać do Brześca i Grójca i zdzierać gardło przy kibicowaniu swojemu klubowi.
7.   W czerwcu 2013 wziąć udział w Zawodach Mistrzostw Polski Show Dance, zająć 3 miejsce i otrzymać nominację na Mistrzostwa Świata Show Dance w Sankt Petersburgu.
8.   Ogarnąć takie sprawy jak: rezerwacja biletu, hotelu itd.
9.   Ustalić urlop w pracy.
10.   Zacząć czytać przewodnik i album i myślami być już w Ermitażu.
11.   Aha jeszcze we wrześniu 2013 potrenować i fruuu….zatańczyć i zobaczyć Ermitaż.

I nie pytajcie czy można inaczej. Ja polecam ten sposób – satysfakcja z przygotowań gwarantowana.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Girls’ Power


Bardzo dawno temu Perfect  śpiewał tak:
„Było nas trzech
W każdym z nas inna krew
Ale jeden przyświecał nam cel
Za kilka lat
Mieć u stóp cały świat…”

Ale nie o tym zespole ten wpis, po prostu z tą piosenką skojarzyłam inny zespół.

Jest ich kilkanaście, każda inna. Wysokie, niskie, chude, szczupłe i z nadmiarem tu i ówdzie. Są wśród nich wysportowane i tym, którym sport w życiu nie przeszkadzał.
Blondynki i brunetki, ciche i głośne, introwertyczki i ekstrawertyczki, szalone i spokoje. Każda ze swoją historią.
Spotykają się 3 razy w tygodniu, przebierają w czarne T-shirty i ….pokonują swoje słabości, przełamują nieśmiałość, walczą z brakiem czasu, na bok odsuwają zmęczenie i próbują uwierzyć, że to, co niemożliwe się zdarzy.
Jest tam jeszcze jedna dziewczyna, która bardzo w nie wierzy, podnosi poprzeczkę coraz wyżej i szlifuje diamenty. Prawdziwy Trener.
Cel mają jeden: zawody taneczne i miejsce na pudle.

YulDance 31+ formacja, która pozytywnie zamieszała w moim życiu.
Yuliyo i Dziewczyny to zaszczyt być w takim zespole.

sobota, 23 czerwca 2012

It's only rock'n roll, but I like it, czyli o rocku mój tata wie wszystko



Led Zeppelin ze swoim "uleee jedz cebulę" czyli Whole Lotta Love ma Was wprowadzić w rockowy klimat lat 70-tych. 
Tak z okazji Dnia Ojca kilka słów z muzycznym podtekstem o moim tacie. Nie nosił skórzanych spodni, długich włosów, nie szalał jak Lou Reed, nie jest koncertowym zwierzęciem, ale ma taką rockową płytotekę, której mogą pozazdrościć mu rockowe radiostacje. Wszystkie płyty ułożone w porządku alfabetycznym, wszystkie opisane, przekrój od lat 60-tych XX wieku po czasy współczesne.
On o rock 'n rollu wie wszystko. Kto z kim grał, kto na kogo się obraził i odszedł z zespołu, albo zaczął solową karierę, zna tytuły piosenek.
Fajnie mieć w domu chodzącą encyklopedię rocka - tatorockopedię :).

Dzięks za muzyczną edukację: Zeppellinów, Franka Zappę, oczywiście Stonsów, System Of a Down i Tool.

Tato, keep on rocking. Love ya.

Aha i niech Tool wyda w końcu nową płytę.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

O dziewczynce, której pamięć wróciła

Małgo była dziś ze swoją grupą z przedszkola na bardzo poważnej autokarowej wycieczce w parku dinozaurowym w okolicach miasta Łodzi.
Ponieważ, jak cała żeńska część naszej rodziny, cierpi na chorobę lokomocyjną, to matka nauczona doświadczeniem, dała dziecku na drogę aviomarin. Co by nie powiedzieć, to dzięki tej małej tabletce, naszych nieco dłuższych jazd samochodowych nie przerywa "mamo boli brzuszek" i nie kończymy z  torebką chorobową.  Na nas nie działąją "nieotumaniające czy imbiropochodne" specyfiki.
Ale wracając do tematu.
Po powrocie dociekliwi rodzice dopytują dochodzącego do siebie po zażyciu tabletki na literkę A, małego podróżnika.
-"Gosiu jak było na wycieczce?"
- "Fajnie" - odpowiada lakonicznie
- "A co jedliście?" - to mamusia, bo Małgo z tych co im jedzenie do życia niepotrzebne
- "Nie pamiętam."
- "A co widzieliście?"
- "DinoZARŁY." A to może coś jednak dzieci żarły pomyślała mamusia.
- "A co jeszcze zobaczyłaś?" - dopytuje mamusia
 - "Nie pamiętam."
A może lepiej było dać imbir do ssania, bo taka amnezja bo tym aviomarinie...


Jednak parę godzin później, jak już udało się ułożyć z kilku elementów szkielet "jakiegoś gada".
- "Mamusiu, a wiesz co ja tam jadłam?
- " No powiedz." zachęca mamusia
- "Zupę, mięso, frytki  i  była taka okrągła kanapka z żółtym serem. I piliśmy wodę i sok i to co wy, tylko nie pamiętam jak to się nazywa."
Matka przez chwilę myśli co takiego pije z tatusiem  i z lekką niepewnością pyta:
 - "Coca - colę?"
 -"Nie."
Ponieważ lista tego co pijemy jest dosyć kótka, szybko okazało się, że chodzi o herbatę.
UFF, aviomarin przestał działać a dziecku wróciła pamięć. Tylko o tych dinozaurach jakoś mało było.W końcu zawsze można wejść na stronę www i sobie zobaczyć te dinozarły.

sobota, 2 czerwca 2012

Dancing Queen

czyli tańczyć każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej.
Na początku trochę historii.
Jako dziecko, w latach 80-tych ubiegłego wieku zapisałam się na tańce towarzyskie. Pełna nadziei, że moim partnerem będzie chłopak w przedtrądzikowym wieku, poszłam na pierwsze zajęcia do domu kultury. Duża sala, prowadzący to znani medaliści taneczni. I klops - za dużo dziewczynek.
Parę lekcji w duecie z koleżanką z klasy to nie był szczyt moich marzeń. Nie czekając aż szwadron głodnych tańca młodzieńców dołączy do raczej żeńskiej grupy, poprosiłam rodziców, aby mnie wypisali. I tak moja kariera w tańcach nie nabrała rozpędu.
Prawie 3 lata temu w naszym życiu za sprawą moich córek pojawił się YULDANCE – studio tańca i gimnastyki artystycznej. Ponieważ trenerka to osoba z niesamowitymi pomysłami, więc utworzyła grupę dla osób w wieku 31+.
Przy wsparciu małżonka, widząc niedowierzanie w oczach moich córek poszłam nucąc Abbę: „You can dance, you can jive, having the time of your life…”
No i poszły konie po betonie. Rozgrzewka, bez obciążania stawów (pamiętajcie 31+), a potem Madonna, Michael Jackson i my babki 31+. 
Trochę się gubię, bo zamiast prawą to lewą nogą do przodu, zamiast ręce w prawo a nogi w lewo, to ja ręce w prawo i nogi w prawo. Ale co tam, po trzydziestu latach zaczęłam tańczyć w formacji tanecznej, która za rok ma wystąpić w mistrzostwach. I nie jest to syndrom ryczącej „prawie 40-dziestki” a spełnienie marzeń, jak w amerykańskim filmie „the dream comes true”.
A więc jak Madonna
„ Come on, vogue
Let your body move to the music
Hey, hey, hey
Come on, vogue
Let your body go with the flow
You know you can do it “
PS. Muszę pamiętać o ostrzeżeniu moich córek: „mamusiu tylko nie rób syrenki”.

piątek, 25 maja 2012

A ja wolę moją mamę

A ja wolę moją mamę
bo kocha życie i gdy trzeba bierze je za rogi,
bo zawsze mogę na nią liczyć,
bo zawsze jest kiedy jej potrzebuję,
bo dzięki niej lubię Annę Jantar,
bo pokonała raka cycków i to dwa razy,
bo gotuje najlepsze obiady na świecie,
bo jej ogórki konserwowe to mistrzostwo świata,
a pospolite buraki w jej garnku nabierają boskiego smaku,
bo  robi najwspanialsze pierogi z grzybami,
bo pilnuje mojego zdrowia,
bo pomaga mi być mamą,
bo zawsze zachwyca się tym co ugotuję,
bo ma fajne powiedzonka,
bo jest ze mnie dumna.
Kocham Cię Mamo!!!

czwartek, 24 maja 2012

Cud Neli, czyli śmierć i narodziny

24 maja 1967
Umiera mama mojej mamy, Antonia nazywana przez wszystkich Nelą.
Babcia Nela, którą znam tylko ze zdjęć i opowieści.
maj 2004
Agnieszka, bratowa, w szpitalu walczy, przy pomocy medycyny, o każdy dzień utrzymania ciąży. Michał, młodszy brat, bardzo daleko na koncertach w Japonii.  Ja na początku ciąży z Hanią. Cała rodzina w wielkim stresie.
24 maja 2004
Telefon od mamy i słowa wypowiadane przez łzy „Agnieszka urodziła”.  Nieco dziwne połączenie: narodziny i łzy,  które wtedy trudno było nazwać łzami szczęścia.  Pytam: „żyje?”
Odpowiedź: „tak, ale…”.  No to będzie żyć, tak sobie ułożyłam w głowie i  że ta data to dla nas znak , bo przecież nic 2 razy się nie zdarza. Dziewczynka, Nela. Urodzona zamiast 2 września to 24 maja, zamiast w 40 tygodniu ciąży, to w 25.  I nie mam żalu, że to imię już nie dla mojej córki, chociaż tak bardzo chciałam. Ta mała to imię sobie przyniosła i tylko ona ma do niego prawo. No przecież ta data 24 maja.
Stan krytyczny
Waga 720 gram, trochę więcej niż  pół torebki cukru.
Wzrost 36 cm,  podobno dużo jak na 25 tydzień ciąży
Główka wielkości mandarynki, skóra prześwitująca. Mikrusi człowiek w  wielkim świecie  rurek, kabli i specjalistycznej aparatury, która pomaga Neli żyć.
I bardzo dużo nadziei, łez, strachu, nadziei…
 Piszą o Neli w gazecie Kulisy nr 26:  ”Śpi. Wątłe rączki leżą przywiedzione do boków. Musi zbierać siły, bo czekają ją tygodnie walki. Malutkie ciałko w inkubatorze, niewiele większe od dłoni dorosłego człowieka, okryte kocykiem i folą aluminiową.”
3 miesiące na granicy życia i śmierć. Czasami nie musieliśmy pytać, aby wiedzieć jak jest. Wyraz twarzy i  brak słów wystarczał. Czasami nie wiedzieliśmy wszystkiego.
Negocjacje z Bogiem.
Boże jak ma umrzeć, to nie 26 maja w Dzień Matki. Przeżyła.
Boże jak ma umrzeć , to nie 1 czerwca w Dzień Dziecka. Przeżyła
Boże Nela ma żyć.
Cud
Dziś Nela obchodzi 8 urodziny.  I pewnie jeszcze nie ma świadomości, co ją na początku życia spotkało. I jaką walkę stoczyła. Jak Dawid z Goliatem. I pewnie jeszcze nie wie, ilu ludzi się za nią modliło, w ilu kościołach różnych wyznań trwały modlitwy, iIe osób życzyło jej życia.

Nela

Jest  z nami. Zdrowa. Śliczna. Mądra. Kochana. Oczko w głowie.
Cud. Cud Neli.